W tym roku, nasze gminne dożynki odbywały się we wsi Brzyków, położonej kilka kilometrów od Trzebnicy. Prawdę powiedziawszy, zawsze unikałam takich imprez: nie przepadam za tłokiem, drażnią mnie stragany z chińszczyzną i "łup...łup..." ... muzyka disco polo , rycząca z głośników.
Postanowiłam jednak zajrzeć, gdyż w organizację jednego ze stoisk, zaangażowana była koleżanka, mieszkająca w innej wsi . Co prawda, było nieco chińszczyzny i reklamowych piwnych parasoli, psujących scenerię wiejskich dożynek, ale poza tym, byłam zaskoczona przepięknymi wieńcami dożynkowymi, smakiem i sposobem prezentacji potraw szykowanych przez gospodynie wiejskie... A muszę się przyznać, wiele degustowałam : placki ziemniaczane z cukinią i maślanką, pasztety i pieczenie domowe, przeróżne ciasta, chleby wypieczone specjalnie na tą okoliczność... Szczególne wrażenie, zrobiło na mnie stoisko wsi, w której znajduje się moja Jędrzejowka. Było imponujące i przyciągało wzrok nie tylko smakowitymi potrawami, ale i gustownym wystrojem. Nie brałam udziału w jego przygotowywaniu, ale byłam naprawdę dumna z pracy pań z mojej wsi. Może w innych latach, mieszkając już na miejscu dołożę swoją cegiełkę?? Póki co, ślę wielkie dziękuję w stronę moich sąsiadek z Kuźniczyska!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz