Może i jest dziwny, ale prawdziwy, bo post , dotyczył będzie wystawowo pięknych bochnów chleba, które podziwiałam i smakowałam w trakcie gminnych dożynek.
Tradycja nakazuje, aby z tegorocznego ziarna upieczony został bochen chleba, który po poświęceniu przez kapłana ( bez względu na wyznanie), przez łamanie, był rozdzielony wśród osób , biorących udział w święcie plonów.
Co zostało z tej tradycji , mającej przynosić radość z obfitych zbiorów i nadzieję na równie dobre w przyszłym roku? Chodziłam po placu dożynkowym i podziwiałam cudne, pachnące bochny, ułożone na długim stole, przykrytym białym obrusem.
Każda , bowiem, z wsi,biorących udział w dożynkach, 'wystawiała' swój chleb, który po mszy i poświęceniu , był dzielony przez sołtysów. Jedni z nich, nie bacząc na nakazy tradycji, kroili ozdobne bochny wielkimi nożami i częstowali przechodzące osoby, inni, niosąc swój chleb na tacy , podchodzi do każdej ze znajdujących się w pobliżu osób i proponowali poczęstunek.Mnie, bardziej podobał sie ten drogi sposób i właśnie te chleby próbowałam.
Po pierwszym oszołomieniu urodą dożynkowych bochnów, nasunęło mi się pytanie: kto te chleby wypiekł, skoro wiele z nich miało podobny wygląd, wspólne cechy ?
Zasięgnęłam informacji u dwóch osób, które brały czynny udział w ich przygotowaniu. Innej odpowiedzi, niż usłyszałam, nie mogłam się chyba spodziewać : upieczenie niemal wszystkich bochnów, zlecano piekarniom. Chyba żaden z nich, nie był , jak to głoszono przez mikrofon " dziełem wysiłku rąk , pracowitych gospodyń". Byłoby chyba naiwnością sądzić, że w tych skomercjalizowanych czasach, któraś z gospodyń upiecze własnoręcznie chleb a wieś nie powstydzi się go postawić na stole, z dziesiątkami innych dzieł profesjonalnej sztuki piekarniczej. Znak czasów ? Ale mi, pamiętającej smaczny , nieco gąbczasty i obficie podsypany mąką i otrębami, chleb pieczony przez moją babcię, trochę szkoda....
...o czym z nutą melancholii pisze
Poll , taka zwykła Poll
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz