mój cień i mój plecak, zawsze ze mną |
Podczas dłuższych wyjazdów, zaglądam w różne kąty kraju, zwiedzam i poznaję różne obiekty, najczęściej przypadkowo napotkane po drodze, w trakcie dwu-, trzytygodniowej włóczęgi.Wybieram na mapie jakiś niezbyt dobrze znany mi zakątek kraju i pilnie rozglądając się po drodze za drogowskazami, ruszam w podróż, która tak do końca nie ma wytyczonej trasy, ani celu. Zaglądam do miejscowych punktów IT, które nie tylko posiadają wiele materiałów promujących swój region, ale które często są jedynym źródłem wiedzy o prawdziwie niepowtarzalnych miejscach.
Noclegi w schroniskach PTSM, pod namiotem w przygodnych miejscach, czy z braku laku, w samochodzie , nie przerażają mnie a wprost odwrotnie, owocują poznawaniem ludzi i miejsc, których nie poznałabym wynajmując pokoje w hotelach. Wspominki o takich miejscach i ludziach pielęgnuję w sobie długo...Oglądam zdjęcia, odtwarzam trasy, spisuję wrażenia... Żyję nimi i do tych, które zrobiły na mnie największe wrażenie,planuję powrócić.
Mania fotografowania...tak można nazwać jedną z moich ... jak to nazwać ?... 'ulubionych' przyjemności ? Kogo dotknęła ta przypadłość, wie o czym piszę. Jestem np dość uciążliwym współpodróżnikiem, który zawsze zostaje z tyłu, bo wciąż i wciąż znajduje doskonałe obiekty, warte , by je obfocić z każdej strony po 10 razy, bo a nóż coś nie wyjdzie a ja nie przebolałabym tej straty... I tak , droga, którą można by przebyć w godzinę, mnie zajmuje najczęściej dwa razy tyle. Wybierając się w podróż, mogę zapomnieć o spakowaniu różnych ważnych rzeczy, ale nigdy o dwóch zapasowych bateriach do aparatu, ładowarki i co najmniej jednej zamiennej karty.
Dlatego też, najbardziej lubię podróżować sama ... Nikt mi nie marudzi, że jest głodny a ja stojępół godziny przed jedną i tą samą paprocią, która mnie zainteresowała w połowie podejścia pod szczyt Bardzo Ważnej Góry, Którą Koniecznie Trzeba Zdobyć , lub kładę się na ziemi, by z odpowiedniej perspektywy ująć zółtą prymulkę na rumuńskiej połoninie. Nikogo nie przestrasza nagłe hamowanie na rozmiękłej, polnej drodze , bo w polu widzenia ukazały się resztki traktora z wystającym nad zboża kominem. Fotografowanie sprawia mi wiele przyjemności a ona właśnie liczy się dla mnie bardziej, niż niedostatki warsztatowe.
Po powrocie do domu wielokrotnie oglądam zrobione zdjęcia ,starając się je uporządkować i usunąć te, które są zupełnie nieudane. Niestety, spaczone i zbyt tkliwe serce twórcy głośnym "NIE!!!!", zabrania mi wyrzucić ze zbiorów choćby jedno, jedyne zdjęcie. Brak dystansu do własnej 'twórczości', to tez swego rodzaju przyjemność.
Zapraszam więc ciepło, choć listopadowo, do wędrowania ze mną, z moim plecakiem i aparatami.
Może poznacie nieznane miejsca?
Może mój wpis, zachęci Was do odwiedzenia jednego z nich? Na to po cichu liczę.
przepraszam za przydługi wstęp i pozdrawiam
Poll, taka zwykła Poll
Chętnie zaglądam do Twoich wypadowych wpisów. Równie często, jak do ogrodowych. Trochę zmusiłaś mnie do samokrytyki,że i ja muszę ruszyć tyłek i gdzieś "wypaść" wreszcie w inne miejsca niż do tej pory...
OdpowiedzUsuńMiłko :) dziękuję za miły wpis. Z tego, co zauwazyłam po sobie, najwieksza przeszkodą do wyjścia z domu jest...nasze rozleniwienie.:) Niewiele trzeba pieniędzy, ani wysiłku, aby wyskoczyć gdzieś blisko...bo przecież wokół nas, jak dobrze się rozejrzeć, są dziesiątki ciekawych i nieznanych nam miejsc. Pozdrawiam:)
UsuńZ wielką przyjemnością odwiedziłam znane miejsca, które czasem sama fotografowałam niemal z tej samej pozycji (drzewo na zwalonym moście w Czernej) i te, w których nie byłam, a warto (Dolina MBaryczy, Milicz). Jeszcze tu zajrzę. akl
OdpowiedzUsuńAniu, zapraszam serdecznie, zwłasza,ze obie nas interesyją, jak zauważyłam, kapliczki.Mam nadzieję,ze będę miała dośc czasu, by zamieszczac ich tytaj wciąż wiecej i wiecej.
UsuńLubię ogrody, ale raczej oglądać niż w nich pracować:) Lubię fotografować, ale powinnam mieć lepszy aparat:) Lubię pisać. Twój plecak na fotografii jest fajny. Mój także został uwieczniony podczas wakacji nad jeziorami. Pozdrawiam ciepło:) Ela http://tu-ila.blogspot.com/2013/07/pensjonat-na-wzgorzu.html
OdpowiedzUsuńWitaj Elu, zajrzałam do Ciebie...Piekne miejsce :)
UsuńBardzo mi się podoba wątek Podróże kulinarne, czyli jak smakować miejsca. Dla mnie kuchnia jest elementrm kultury takim samym jak strój, muzyka, czy ogród. Też wszędzie jadam miejscowe potrawy. I często przywożę oryginalne produkty w charakterze pamiątek (choć nietrwałych) z wyjazdów. Dzięki Twojemu blogowi mogę powspominać miejsca odwiedzane i zaplanowć kolejne wypady.
OdpowiedzUsuńBardzo pouczający jest też "czar dawnych chałup".
Masz we mnie stałą czytelniczkę. Anna
Pollutku oczywiście pozazdrościłam i też czym prędzej zapodróżowałam. Co prawda głównie to moje podróże będą się teraz odbywały tramwajem, ale przy obecnym stanie rozkopów w Starej Krypie to jest wyprawa w stylu takiej odbywanej do Afryki, i to w XIX wieku.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie za rzadko zaglądałam w zachodnie stony kraju... Muszę to nadrobić.
OdpowiedzUsuńDziś poczytałam o Ostrzycy. Lubię skały, a najbardziej widok roślin, które rosną w takich warunkach.
Sama z Gór Stołowych wracałam oczywiście z masą zdjęć korzeni oplatających skały i roślin rosnących "na niczym". Dlatego z wilką przyjemnością ogladałam zrobione przez Ciebie fotografie. Anna
Z wielką przyjemnością zaczęłam podróżowanie po Twoim blogu. Jestem pełna podziwu dla Twojej wiedzy i perfekcyjnego podejścia do swoich pasji. Na pewno będę tu częstym gościem, bo chociaż w ten sposób poznam piękne zakątki Polski i ich historię. Pozdrawiam gorąco... (Andzia)
OdpowiedzUsuń