sobota, 16 listopada 2013

Międzygórze - 4 listopadowe dni (cz.II)

poranny świat z naszych okien
 Dzień trzeci naszej podróżniczo-'odkrywczej, miedzygórskiej  wyprawy ....Celowo piszę 'odkrywczej', bo właśnie trzeciego dnia odkryłam, że wyjazdy taką bandą ( 11 osob)  , to pomyłka ! Drugiego dnia wieczorem, do naszej  piątki, dobiło następnych 5 osób, w tym 2 piwolubnych panów, którzy uparli się na szoping piwny w Czechach. Krakowskim targiem, głównie ze względu na krótkie już dni listopadowe, postanowilismy odwiedzić miłą niegdyś, mojemu sercu Przełęcz Puchaczówka, zaprezentować dziatwie wjazd na Czarną Górę wyciagiem, tam wspiąć się na szczyt i wieżę widokową a potem, ewakuować sie do Lutyni na szybkie piwno-słodyczowe zakupy.
słoneczko swieci, wszyscy spakowani..

Dzień przywitał nas słońcem i porannym przejrzystym powietrzem. Z aut zeskrobywalismy szron. Zapowiadał sie piękny dzionek, więc szybkie pakowanko i w drogę!
Sienna
za brzozami, budujące sie wysokie apartamentowce

Piękna niegdyś Przełęcz Puchaczówka , to dla mnie, od niemal 40 lat magiczne miejsce... Po ostatniej wizycie, przestało nim być, gdyż to, co zobaczyłam wzburzyło moją krew ! Byłam tam zimą 2011/2012r i widziałam przykryte śniegiem maszyny oraz materiały budowlane, ale takiej inwestycji, nie spodziewałam się! Pamiętam doskonale, jeszcze z późnych lat 70-tych,stada wypasanych tu krów i owiec, zaganianych przez małe kundelki o krótkich imionach: Bill, Jim, Jack, którymi kierował pasterz, stojący daleko, na innej połoninie... Pamiętam gąszcza malin, które zrywalismy i jadaliśmy ( z braku laku)  codziennie z makaronem i gotowaliśmy w wodzie strumyka, jako szybki kompot. Widoczne były jeszcze  resztki ruin poniemieckiego schroniska, gdzie mój pies, Ugryź, żebrał o smaczne kąski od niemieckich turystów, przyjeżdżajacych eleganckimi autokarami i podziwiających wspaniałą panoramę gór. Niejednokrotnie, jego posiłki były o niebo smaczniejsze, niż moje!... Pamiętam czerwieniejące jarzębiny , mgły i ciszę... Dziś, budowane właśnie, olbrzymie apartamentowce, widoczne za brzozami i bez wyczucia, nadmiernie zagospodarowana plastikowymi budkami Sienna , zniszczyły urok tego miejsca a CzarnaGóra, uchodzi za modne miejsce lansu narciarzy z Wrocławia.

pod Czarną Górę...choć kawałeczek
Niestety, Czarna Góra powitała nas straszliwym wiatrem i...zamknietymi wyciagami (urlop przedsezonowy) . Można było sobie tylko cyknąć fotkę w planszy sugerującej, jak to świetnie bawimy się w Siennej. Podjęliśmy więc szybką decyzję o odwiedzeniu zbiornika w Starej Morawie , który jest zamierzonym obiektem wakacyjnych wojaży. Świetnie zagospodarowany w boiska, ciekawe, nietuzinkowe place zabaw dla dzieciaków, kąpieliska, przystanie kajakowe i przepiękne widoki z każdej strony !


Stara Morawa
 Sama Stara Morawa, to dobry punkt wypadowy w Góry Złote , Masyw Śnieżnika , całą Kotline Kłodzką i do pobliskich Czech. 

Po wyjeździe ze Starej Morawy, skierowaliśmy się do Lutyni, gdzie tuż za granicą dokonaliśmy naszych , długo wyczekiwanych przez panów, zakupów. Z Przełęczy Lądeckiej, postanowilismy wejść na Borówkową, szczyt, z którego roztaczają sie piękne widoki na Czechy i polskie Sudety.Tędy własnie przebiega granica polsko-czeska, onegdaj, był tu usytuowany  posterunek graniczny. Teraz, o tym fakcie, informują nas tylko rozsiane co ok. 100 m słupki a gdzie niegdzie, tablice z napisem 'Pozor! Statni hranice!'
widoki ze szlaku na Borówkową

Mniej, więcej w połowie drogi, znajduje sie miejsce, skąd roztaczają sie cudne widoki...Oczywiście, zmarudzilismy tam, cykając setki fotek ,odbył się także mini konkurs tańca na granicznej rurce a tymczasem, wokół robiło się ciemniej i ciemniej...

Marudzenie nasze przyniosło ten efekt, że na szczyt dotarliśmy o zmroku a do samochodów , już w świetle zawsze zabieranych ze sobą latarek. Dobrze, że w pensjonacie, czekał na nas przezornie ugotowany wcześniej rosół (6 litrów !!!) z trzema pakami makaronu ... Nikt już nie miałby siły na szykownie jedzenia dla tylu osób.  Wieczór upłynął więc na delektowaniu się czeskimi słodyczami, grze w remika a co niektórzy, leżąc grzecznie w łózeczkach,spragnieni komunikacji ze światem zewnętrznym, nadrabiali zaniedbania towarzyskie, pisząc na gg, korzystając z telefonów.  Następnego dnia czekał nas wyjazd , zamierzaliśmy więc poświęcić go na spacery po Miedzygórzu, zwłaszcza, że wieczorem, dotarł do nas jeszcze jeden osobnik , nie bywający jeszcze w tych okolicach.;)


pomost z wieżą widokową na środku zbiornika w Starej Morawie...

...ale i bez wchodzenia na wieżę, roztaczające widoki są piękne!

wiata Przełęczy Lądeckiej

tylko słabo widoczne biało-czerwone słupki, informuja o przebiegającej tu granicy

sesja fotograficzna z widoczkami w tle i pytaniami : "Babciu, po co są granice?"

piękne , polsko-czeskie krajobrazy



2 komentarze:

  1. Zabraklo miejsca na streszczenie drogi do Lutyni;d

    OdpowiedzUsuń
  2. Piszesz o bładzeniu w tą i z powrotem w kierunku 'Bielice 14km'? I o tym,ze 'ogon zawsze lepiej zgubic, niz spojrzec mu w oczy??;D

    OdpowiedzUsuń