piątek, 15 listopada 2013

Kłudzie - przeprawa promowa przez Wisłę

Zamierzając odwiedzić Kazimierz Dolny, miałam do wyboru dwie trasy : jedną prosto, wygodnymi drogami głównymi, przez Puławy, lub tak zwanymi opłotkami do przeprawy promowej przez Wisłę we wsi Kłudzie. Oczywiście, skorzystałam z tej drugiej opcji, choć drogi wiejskie zazwyczaj pozostawiają wiele do życzenia. Prawdę powiedziawszy, nigdy nie przeprawiałam się promem przez rzekę, to znaczy autem, bo pieszo, to i owszem.

tablica koło przystani
Klucząc , dotarłam do pobliskich Wiśle miejsowości i tam już dostrzegłam drogowskazy " Do przeprawy promowej", które zawiodły mnie do położonej na nadwiślańskiej skarpie wioski. Jej główna ulica stromo zbiegała w dół, wprost na nabrzeże w taki sposób, że zimą , spokojnie można zjeżdżać ze stromizny na sankach i nie wątpię, że miejscowe dzieciaki tak robią.
mapa satelitarna


Wieś położona jest na 332 km Wisły, w powiecie lipskim i istniała już w XV, jako "Przedmieście Kłuckie" Solca nad Wisłą. Pochodzenie nazwy , tłumaczone jest dwojako: pierwsza , wiąże się ze słowami "ku łodziom", druga  opcja wywodzi się od słowa "kłoda" i wydaje się o tyle bardziej prawdopodobna,ze jeszcze w 1791 r. , na wieś mówiono "Kłodzie". Słowem tym określano  zbiorowisko drewnianych kłód, które były spławiane  Wisłą. Być może , dogodny w tym miejscu, dla flisaków brzeg , był miejscem ich odpoczynku i/lub magazynowania drewna.

św.Nepomucen z 1708 r
Jak wiele miejscowości narażanych na powodzie , wieś chroniona jest dwoma kapliczkami , poświęconymi św.Nepomucenowi - orędownikowi osób topiących się i powodzian. Przy drodze do Solca, znajduje się figura kamienna z 1788 r , zaś dokładnie po drugiej stronie wsi, otoczona ciekawą historią , drewniana figurka z 1708r. Legenda powiada,że figura przypłynęła Wisłą , została z niej wyłowiona podczas epidemii cholery i szczególnie mocno miała chronić Kłudzie przed powodziami. 'Jej działanie' niejednokrotnie było poddawane weryfikacji, ostatnio podczas wielkiej powodzi w 1997r,o której mieszkańcy z chęcią opowiadają, podczas oczekiwania na prom. Wskazują miejsce , dość wysoko położone, do którego doszła woda i można chyba domniemywać, że gdyby nie położenie na dość znacznej skarpie, po wiosce, nie zostałby nawet , widoczny spod wody komin. Patrząc na szerokość koryta Wisły i wysokość, jaką jej wody musiały pokonać swoją ilością, nie chce się wierzyć, że to możliwe.... A jednak... Blisko przystani promu, znajduje się tablica, na której zawisły zdjęcia z tego okresu. Mieszkańcy nie przesadzają i dokładnie wskazują punkt, do którego doszła woda .

Wisła z pokładu promu
Tego dnia było dość słonecznie, ale lekko mglisto, Wisła nieco parowała , co ograniczało widoczność na dalsze odległości , ale i tak podziwiałam kolejne piaszczyste łachy, porośnięte drzewami, sporą liczbę przycumowanych w najróżniejszych miejscach, malowniczych i wyraźnie ruszonych zębem czasu łodzi...To nie Wenecja z jej wypacykowanymi pod turystów gondolami , to prawdziwy nadwiślańska przystań we wsi, która od wieków żyła w dużej mierze  z Wisły i dzięki Wiśle. Sama przeprawa nie trwa długo, przy tym panuje na promie tak familijna atmosfera,że bez problemu można liczyć na opowieści  o powodzi, o historii Kłudzia i 'promowania' .

Bardzo miło wspominam tą przeprawę a zwłaszcza powrót, kiedy na łeb na szyję mknęłam piaszczystymi drogami, aby zdążyć na ostatni, odchodzący tego dnia prom. Okazało się jednak, że nie tylko zdążyłam, mimo czasowego spóźnienia, ale jeszcze czekaliśmy dość sporo , bo dwuosobowa załoga i przeprawiający się mieszkańcy wsi , wiedzieli,ze na pokładzie brakuje dwóch osób, które powinny się tam znaleźć. Odbicie promu zgodnie z czasem, uniemożliwiłoby tym - jak się później okazało - panom , dotarcie do domów na noc. I zjawili się, zadyszani , na rowerach i chyba nawet nie musieli dziękować, że na nich czekaliśmy. W takich miejscach, gdzie nikt nie  jest anonimowy, można, jak widać, polegać na sobie wzajemnie.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz